Ja gorę!

Ostatnie wiosenne przewidzenie.


   

        Jak wiadomo, Kraszczady to nieco pofałdowany obszar pszenno-buraczany, oparty o ścianę nowego polskiego krajowego zagłębia węglowego.

Fot. 1  
Kraszczady
 

       Kraszczady skutkiem ambicji dokonania skoku cywilizacyjnego (czytaj – materialnego, dla znakomitej większości myszoludzików są to pojęcia tożsame), to region o stale degradowanym potencjale krajobrazowym, przyrodniczym i agroturystycznym.
Żyje tu lud w rozterce czy mieć, czy być, niezdecydowany, chwiejny i skołowany – w zasadzie dla większości być to znaczy mieć, i tym samym podatny na propagandową agitkę.

       Natura ciągle dewastowana, śladów historii jak na lekarstwo, zabytki dopiero na południu w Zamościu. Jakimś zbiegiem okoliczności zachowały się tylko ruiny kiedyś zapewne wspaniałego zamku renesansowego w miejscowości Krupe i Wieża Ariańska – kaplica, grobowiec nieopodal.

Fot. 2  

 
Fot. 3   Zamek w ruinie
Fot. 4   Zamek w ruinie wiosną roku 2017

 

Fot. 5  Góra Ariańska
Ściana – gdzieś tutaj kończą się Kraszczady.
 

       Dla lepszego zorientowania czytelnika odbiorcy treści mieszanej pomieszanej, w terenie wygląda to mniej więcej tak.

Fot. 6  Krasnystaw – położenie Miasteczko z pięknym stawem, którego nikt jeszcze nie widział, o nazwie wywodzącej się od pierwszych liter słowa Kraszczady.
Na horyzoncie po lewej Ściana.
Fot. 7  Krasnystaw – widok ogólny Miasteczko bliżej
 
 

 

 

Fot. 8  Panorama – widok z Koloni Niemienice k. Krasnegostawu na Górę Ariańską, cukrownię i elewator zbożowy w Krupcu
Ściana na horyzoncie
 

 

Fot. 9  Cementownia w Rejowcu Horyzont za ścianą widziany z tego samego miejsca jak na fotografii wyżej. Za horyzontem nowe krajowe zagłębie węglowe.
Fot. 10  Cementownia w Rejowcu widziana z okolic Krasnegostawu Kupa bliżej.
 

 

 

Fot. 11  Cementownia w Rejowcu – wyrobisko po kopalni marglu To samo co wyżej od odwrotnej strony
Fot. 12  Rejowiec – niecka po kopalni marglu Dziura na kupę bliżej

 

 

Fot. 13  Za Ścianą
Jedna z wielu kup w regionie. Ta już pewnie na ukończeniu?
 
Fot. 14  

No... chyba że w planach jeszcze stok narciarski

Fot. 15  

No... chyba że w planach jeszcze stok narciarski albo... skocznia?

 

 

             Na historii i architekturze się nie znam i nie będę tutaj przepisywał wiedzy ze stron nadętych poważnych, każdy, kto zechce „pogugluje” sobie sam. Wyczytałem tylko, że był to zamek bastejowy i wydedukowałem sobie – słusznie, czy nie słusznie, że ostatnią basteją – oczywiście oprócz posiadającego taką samą zdolność rażenia, mnie samego, jest tamta kupa kamieni w krzakach na zdjęciu poniżej.

Fot. 16   Ostatnia basteja
Fot. 17   Ostatnia basteja

 

       Jako że nasze obecne państwo podobno już odzyskane i nasze – jak sięgam pamięcią, to już któryś raz z kolei, a więc wspiera zachowanie śladów polskiej historii. Wiadomo oczywiście, pod warunkiem, że te nie kolidują mu z polityką, geopolityką i biznesem. Wygląda, że w tym wypadku jakoś, na razie nie kolidują, i chlapnięto nieco groszem z rozdzielnika – wiadomo czyim, to naszym europejskim przecież, na restaurację rewitalizację ruiny!

Fot. 18  
Ruina
 

       Kwota do „rozlania”, jak dla pospolitego zjadacza chleba niby powalająca, ale za tylko tyle nie da się postawić nawet jednej typowej elektrowni wiatrowej (2 MW) ani też farmy fotowoltaicznej, które to ostatnio rosną u nas jak te grzyby, nie wiedzieć czemu na żyznej glebie.
A cóż dopiero odbudować zamek?!

Fot. 19  Elektrownia fotowoltaiczna w Siennicy Królewskiej Plan sytuacyjny
Fot. 20  Elektrownia fotowoltaiczna w Siennicy Królewskiej k. Krasnegostawu Grzyb na żyznej ziemi. Równowartość „rewitalizacji” zamku w przybliżeniu.

 

       No nie, przecież nikt nie powiedział, że zostanie odbudowany, czy też jak kto woli odrestaurowany! Tenże ma być „zrewitalizowany”, czyli cokolwiek to słowo oznacza, ruina ma być poprawiona. Niestety ona ma jedną cechę nie do poprawienia – mianowicie wygląda autentycznie.

 

Fot. 21  
Fot. 22  
Fot. 23  
Fot. 24  
Fot. 25  
Fot. 26  
Fot. 27  
Fot. 28  

 

       Jednak władza dumnie ogłosiła, że jak się da, to ona poprawi. I oto proszę – dali!
Media już podały, kto projekt wykonał, i na jaką kwotę w złotych opiewała sześciocyfrowa faktura, ale oprócz znalezionych w sieci jakiś paru – przepraszam za słowo, „wizualizacji”, jakie są szczegółowe plany decydentów, jak dotąd „ogół” się nie dowiedział (tu zakładam, może błędnie, że sami je już znają?).

       Yossar jako ten odmieniec chciałby się dowiedzieć, ile pieniędzy zostaje przeznaczonych na zabezpieczenie techniczne i restaurację budowli a ile pary pójdzie w gwizdek, ale chyba go „pogięło”, że spodziewa się znaleźć w sieci coś takiego jak kosztorys robót.Zasada jest taka, że „ogół” nie musi wiedzieć, bo od tego to są „fachowcy”, a „ogół” o samym fakcie przecież został poinformowany drukiem w jednej czy drugiej lokalnej cotygodniowej kronice towarzysko-kryminalno-wypadkowej.

Fot. 29   Babie lato w Kraszczadach – właśnie lecą żurawie gęsi
Fot. 30   Babie lato w Kraszczadach – właśnie lecą głupie żurawie dzikie gęsi

 

 

Jakby nie było, parę kubeczków się napełni!

Fot. 31  

 

           Obecna formuła turystyczna zamku ma jeszcze jedną okropną wadę – nie generuje żadnego przychodu. Oczekuję, że niebawem ujrzymy dużą kasę biletową i obszerny parking dla turystycznych autokarów. W końcu w tym rabunkowo odzieranym z walorów naturalnych kraju muszą być jakieś turystyczne atrakcje. Klienta Turystę trzeba gdzieś w miarę (jeszcze) bezpiecznie wozić – no to w końcu co mu pozostaje?!

Fot. 32  Parking przy ruinach zamku w Krupem wiosną 2017r. Bezpłatny parking – zachowaj czystość!
Fot. 33  Wjazd na parking przy ruinach zamku w Krupem wiosną 2017r.

 

 

       Twierdzenie o kompletnym braku informacji o planach ulepszania nie do końca jest uprawnione, gdyż media kierujące się swoimi obowiązkami muszą coś więcej wydobyć i tak można wyczytać, że platforma widokowa do balowania jest planowana, będą rekonstruowane piwnice – niestety nie napisali, czy wypełnione beczkami z winem.

Fot. 34  
Będą piwnice
 

Piwnice wyglądają na obszerne i myślę, że jakieś biurko dla komisarza od przelewania (do kubeczków) uda się wygospodarować!

I nawet baszta będzie z rozległym widokiem!

Fot. 35  
Baszta?
 

        Tutaj w głowę zachodzę, czy wejście na basztę (i do piwnic oczywiście) będzie z oddzielnymi biletami, czy też all inclusive.

I wiecie, co Wam jeszcze powiem? Z tymi mediami nie jest aż tak źle, bo znalazłem nawet kilka obrazków wizualizacji więcej niż w jednych czy drugich materiałach oficjalnych. Dotyczą one n wariantów oświetlania murów, co świadczy o niebywałym nacisku na wrażenia wizualne.
Nic dziwnego, wiadomo wszak przecie, że łatwiej coś wyświetlić naświetlić niż zbudować naprawdę.

       Jako że mam taką upierdliwą wadę, że lubię dociekać szczegółów, wobec niedosytu informacji w prasie popularnej spróbowałem dotrzeć do samego źródła.

Nic więcej ponad parę niekompletnych, czy też może kompletnych rysunków technicznych nie znalazłem. Ponieważ technika budowlana i budowlany rysunek techniczny najmocniejszą moją stroną nie jest, a rozdzielczość mego ekranu kiepska, to tutaj za dużo do powiedzenia nie mam. Inaczej bym „wyszedł” jak pewien nadzwyczajny inżynier budowlany, który ongiś prawił o prądzie z wiatraków w gorzkowskiej gminie.

Fot. 36  
Nadzwyczajne powitanie Powitanie nadzwyczajnago

 

       Dla wszelkiej maści miłośników słupów najgorszą wypatrzoną wiadomością jest to, że w projekcie zdobyto się na fatygę schowania w rurze kabla iluminującego, prowadzącego prąd od najbliższego słupa już stojącego (nr 25). To niweczy nadzieje tychże miłośników, na przyrost masy słupnej w rozważanym tutaj obszarze.

W tym miejscu pozostaje jeszcze wyrazić nadzieję, że rura zostanie zakopana, gdyż należy obawiać się decyzji pozostawienia na wierzchu, tak jak to ze względów oszczędnościowych zwykle bywa – wystarczy zgodność z przepisami, względy poza ekonomiczne dla decydentów się nie liczą.

       Jednak najważniejszą wiadomością jest, że nareszcie będą schody i to całkiem wysokie. Nie mogę tylko wizualnie na wizualizacji dojrzeć, dokąd one prowadzą – coś by takie ukryte przejście w murze albo bramka, żeby ci z biletami naraz się nie pchali?
Ubolewam też niezmiernie, że KOT wlazł jeszcze wyżej, no ale przecież, jak kot, to wiadomo!

Schodów, jak wynika z technicznych planów, będzie dla ludzi i kotów jeszcze więcej i co najważniejsze wszystkie z poręczami.
Prawda jest taka, że w obecnym stanie ruiny przy nieostrożnych oględzinach można się z wysoka nieźle sturlać, a nawet poważnie potrzaskać.

Fot. 37  
Fot. 38  

 

       Należy tu zauważyć „kozactwo” wykonawców napisów na najwyższych partiach murów, niewytłumaczalną gorliwość i samozaparcie w dążeniu do nijakiego celu, nie wspominając już o (nieco) ponadprzeciętnej twórczej inwencji.

Fot. 39  
Fot. 40  

Bezapelacyjnie możemy te wybitne jednostki określić jako sprawnych inaczej.

Fot. 41  

 
Fot. 42  
Niech zgadnę – Walentynki?
 
Fot. 43  

 
Fot. 44  
O, znak diabła??!

 

       Z rzeczy zauważonych na rysunkach dobra wiadomość jest taka, że platforma do balowania będzie naprawdę duża z właściwie wykonanymi odwodnieniami, korytkami, rynnami, rynsztokami? – słowo daję, że nie wiem, jak się to fachowo nazywa, i w dodatku zakończonymi rzygaczami??? (najmocniej przepraszam, ale tak pisze na rysunku technicznym).

Fot. 45   Przyszła platforma widokowa – trochę drzewa widok zasłaniają.
Fot. 46  

 

Fot. 47  
Fot. 48  
Poradzimy!
Fot. 49   Następne poproszę!
Fot. 50   Następne poproszę!

 

       Jednak, co najważniejsze, podniesienie będzie zabezpieczone balustradą, co prawda o wysokości tylko stu dziesięciu centymetrów. Nie ukrywam, że taka mała wysokość rodzi pewne obawy o zbyt łatwą możliwość jej pokonania przez już wspomnianych nieco wyżej, sprawnych inaczej.

Fot. 51  
Fot. 52  

 

       Na podstawie innej wizualizacji mam też wątpliwość, czy aby podchodząca pod same mury woda nowo wybudowanych piwnic zamczyska nie zaleje i w iluminującej mury instalacji elektrycznej zwarcia nie spowoduje.

Fot. 53  
Rowery wodne?

 

Na szczęście na innym obrazku wody ani śladu.

Fot. 54  
Fot. 53  

Obcy tu byli!

Fot. 54  

 

Fot. 55  Staw obok ruin zamku w Krupem Nasi byli też
Fot. 56      Nasi byli też – w szuwarach na czatach.

 

       Jednak tak naprawdę najbardziej zaprząta mój niebystry rozumek to, jaki widok z „punktów widokowych” zobaczymy.
Wiadomo, że o zasłaniające widok, chociaż już przetrzebione co większe drzewa nie ma się co kłopotać, gdyż bez najmniejszych wątpliwości problem ten zostanie profesjonalnie, wzorowo i szybko rozwiązany, ale co potem ujrzymy?

Fot. 57  

 

Zależnie od kierunku i miejsca obserwacji będziemy mogli ujrzeć królewską drogę do na Chełm.

Fot. 58  

 

Z rozbudowaną strukturą obsługi komunikacyjnej

 

Fot. 59   Obsługa komunikacyjna traktu królewskiego do Chełma
Fot. 60   Obsługa komunikacyjna traktu królewskiego do Chełma – serwis opon

 

Nowoczesne linie energetyczne

Fot. 61  
Fot. 62  
Fot. 63  

 

Czy też nawet inne potężne zamki warowne na horyzoncie?

Fot. 64  
Fot. 65  Elewator zbożowy w Krupcu, widok z ruin zamku w Krupem Elewator zbożowy w Krupcu
Fot. 66  
Fot. 67  Elewator zbożowy w Krupcu, widok z ruin zamku w Krupem Elewator zbożowy w Krupcu, widok z ruin zamku w Krupem

       Wszystko to dostrzeżemy z rewitalizowanej baszty widokowej. Z obrazków (wizualizacji) wynika, że nareszcie będzie podwyższona. Niestety tylko o poręcz. Widać, na wyższe podniesienie potrzeba jeszcze jednego eurowiatraka (€wiatrak – waluta funduszy europejskich, kurs dnia (około) 1 €wiatrak = 10 milionów PLN).

Fot. 68  
Fot. 69  

       Z powodu „w ramach źle pojętych oszczędności” nie ma szans, że z baszty zobaczymy pobliski skład budowlany.

Chociaż kto wie, może po „wyleczeniu” terenu zobaczymy cukrownię?

Fot. 70  
Teren do wyleczenia
 
Fot. 71   Drzewo było bardzo chore, ale już wyleczone
Fot. 72   Uzdrowicielski wąż Eskulapa i opakowanie po lekarstwie.
Wąż i opakowanie po wypitym przez Eskulapa lekarstwie.

 

Fot. 73  Cukrownia „Krasnystaw” Cukrownia widziana tylko (na razie?) z szosy tuż przed miejscowością Krupe
Fot. 74  Elewator zbożowy w Krupcu Widok z tego samego miejsca na sąsiedni „zamek”

 

        Nie panikujmy też na zapas, że widok za stawem jakiś taki monotonny bowiem, tak na moje oko sprawa przeganiania planów stawiania w pobliżu farmy wiatrowej, mimo odtrąbienia sukcesu nie jest jeszcze definitywnie porzucona i niech no tylko z innej strony nowe wiatry zawieją, a do naszego tronu na zamku zbliży się Las Pajęczych Rąk (słupów ze skrzydłami)?

Fot. 75  Widok z zamku w Krupem w kierunku północnym

 
Fot. 76  Widok z zamku w Krupem w kierunku północno-zachodnim
015_elements/35_date.jpg
Fot. 77  Widok z zamku w Krupem w kierunku północnym

 
Fot. 78  Widok z zamku w Krupem w kierunku północnym

 

    Ja tu się napinam, ale Bogiem a prawdą coś przeczuwam, że tak naprawdę „ogół” ma te plany w nosie.
Myszoludek, choć już „cyfrowo nie jest wykluczony” czym innym woli zaprzątać sobie głowę i takie podejście informacyjne przez decydentów jest racjonalne, a co to by było, jakby, nie daj Boże, znowuż jakiś niepożądany, samorodny więc niesterowalny i nieprzewidywalny „wąski ogół” nieoczekiwanie zaczął wyrażać swoją opinię i plany poddane (wąskiej) krytyce społecznej, pod presją tejże, musiałyby (tylko chwilowo, ale zawsze to dla władzy deprymująca dezorganizacja!) wziąć w łeb, jak to niejednokrotnie już bywało (vide drzewa na placu 3 Maja w Krasnymstawie albo parę lat wstecz artefakty w sąsiedniej gminie gorzkowskiej). Lepiej cicho sza, niechaj „ogół” śpi spokojnie – fachowcy myślą a władzy nie przeszkadzać!

          I tutaj mała dygresja – takie działanie jest widoczne na każdym szczeblu władzy. Na szczeblu krajowym wyraża się poprzez ustawodawstwo eliminujące czynnik społeczny w podejmowaniu decyzji. Namacalnym przykładem jest nowelizacja uchwały o stowarzyszeniach, która ze względów praktycznych po cichu eliminuje nasze stowarzyszenie w roku 2018.

 

MACIE BYĆ CICHO – MYŚLĄ ZA WAS

FACHOWCY!

        Póki jednak co, trzeba udokumentować fotograficznie autentyczne ruiny, zanim wiatr historii, decydenci i fachowcy do końca wszystko pozamiatają.

Fot. 79  
Był sobie zamek w Kraszczadach
 

         Podług wyczytanych informacji medialnych, realizacja projektu już ma się zacząć na początku 2018 roku, a więc „zima wasza wiosna nasza” (tylko że nasza już była i to ostatnia)! Tak więc pooglądajmy tę jeszcze oryginalną kupę cegieł i wapienia, aby mieć porównanie wczoraj z dzisiaj jeszcze niewiadomą, ulepszoną przyszłością przeszłością.

Fot. 80  

 
Fot. 81  
Fot. 82  
Fot. 83  

 
Fot. 84  

 
Fot. 85  

 
Fot. 86  

 
Fot. 87  

 
Fot. 88  

 
Fot. 89  

 
Fot. 90  

 
Fot. 91  

 
Fot. 92  

 
Fot. 93  

 
Fot. 94  

 
Fot. 95  

 
Fot. 96  

 

     PS
             Całe to szczęście, że nasza unia kochana palcem nakazuje, na co te pieniążki wydać trzeba. Bo co to by było, jakby tak z kapelusza wyjęto 10 milionów PLN i rzucono ową mamonę na rozdarcie naszym wspaniałym samorządowcom. Tylko nie mówcie, że by się nawzajem pozagryzali, to by jeszcze najgorsze nie było.
      A jakby trafiło do ręki, rzutkiego – takiego na dorobku, nie koniecznie tylko politycznym, „fachowca”, na potrzeby niniejszego rękopisu nazwijmy go „samorządowym orłem biznesu”?
Przykładowo, dajmy na to, taki fachowiec mógłby jako najefektywniejszy sposób zagospodarowania terenu postulować usunięcie pozostałości po zamku, zarównanie terenu i z braku możliwości wstawienia dodatkowych elektrowni wiatrowych z powodu zaniżenia terenu, ale istnienia dogodnych podłączeń do „prądu”, przeforsować wybudowanie pokaźniej elektrowni fotowoltaicznej – oczywiście po „wyleczeniu” terenu z pozostałości zacieniającego zadrzewienia.

      Takie hipotetyczne działanie decydenta z „właściwym” podejściem jest całkiem możliwe i prawdopodobne.
Czyste korzyści ekonomiczno-polityczne to:

    1) Bezkosztowe oczyszczenie terenu i poklask interesownej wyborczej gawiedzi poprzez:

           a) Pozwolenie na darmowy pobór cegły i wapienia ze wspomnianego „kamieniołomu”, a stawią się dziesiątki chętnych z motykami i ciągnikami, aby poprawić swoje wjazdy do posesji i dojazdy na pola.

           b) Sprzedaż pozyskanego z „leczenia” drewna za symboliczną złotówkę dla okolicznej ludności – samoleczenie metodą DiY (Do it Yourself).

Dodatkowo bonifikata do rachunku za energię elektryczną jednorazowo w wysokości powiedzmy 100 złotych dla każdego obywatela gminy (odbijemy sobie w opłacie za OZE). To pozwoli odebrać argumenty wszystkim niezadowolonym! Podwójny zysk – polityczny i poparcie władzy w najbliższych wyborach, gwarantowany!

    2) Bez własnych środków, za darmochę postawienie dochodowej farmy instalacji fotowoltaicznej z pokaźną stopą zysku.

 

        Za darowane z nieba Unii 10 milionów, zamiast ulepszania ruiny można wybudować pokaźną elektrownię fotowoltaiczną w ramach klajstru klastra energetycznego, z korzyścią lokalną. Zysk nieporównywalny do tego z kasy biletowej.
No, tak wiem, trzeba jeszcze „przeskoczyć” konserwatora zabytków! Cóż, wedle starożytnej maksymy – jak się uda, to się zrobi. Uzasadnić wszystko można!

Jakieś wady w przedstawionym rozumowaniu?

Owszem, na szczęście są – w powyższym przypadku nie nachlapie się do podstawionych kubeczków!
A kasy za darmo na taki pseudo biznes,
z tego akurat portfela też jeszcze nie dają!

Fot. 97  
Fot. 98  

      I przez taki oto, nakazowy system dotacji celowych, znowu zaśpiewując już dobrze zgraną śpiewkę o konieczności ratowania gminnego budżetu i nieodzownej potrzebie przyrostu miejsc pracy, trzeba będzie ukręcić jakiś inny (najłatwiej i najzyskowniej o smrodliwy) biznes dla podreperowania różnych finansów finansów różnych.

 

       Z tą likwidacją ruiny to tylko taki przykład poglądowy!
W tym kraju gruzów dostatek. Miejsc pod intratne „inwestycje” jest też wokół jeszcze do licha, a jakby nie daj ich (orłów hien) Boże, zabrakło, to pokombinują choćby ze spójnikami, a i, tak czy inaczej, z wyborczymi bara owieczkami dadzą sobie radę!

 

Czyli spokojnie, bez obawy!

Ulepszona za 1 €wiatrak ruina zostaje,
bo jeszcze się przyda!

 

A kubeczki czekają

 

Fot. 99  

 

... i pamiętaj Docent, że prowizorka jest wieczna!