banner

 

Antybajka o wilku i trzech świnkach

Yossar  2023 – 2024 r.

 

 

motto:

„Nie ma drugiego zwierzęcia, które byłoby tak podobne do człowieka, jak świnia”
Claudia Schreiber

 

O ubogiej śwince

Leniwej i ubogiej śwince starczyło tylko na domek ze słomy. Jak pomyślała, tak zrobiła – stanął domek ze słomy ze słomianą strzechą. W domku się nie przelewało, było biednie, o chleb było trudno, ciasteczko rzadko się trafiało. Bo i odwzajemnianych korzyści z podrzucanych ubogiej śwince ciasteczek, trudno było się spodziewać.

W kominie cały czas utrzymywała ognisko, żeby się ogrzać, i zły wilk przez komin nie wtargnął do domku. Na nic przezorność biednej, brzydkiej i leniwej świnki. Zły a cwany wilk nie wszedł, lecz dmuchnął w komin, od ognia zajęła się słoma i domek zapłonął.

Świnka usiłowała gasić pożar, ale płaciła za „mało” odchodów odpadów i stąd nie przysługiwał jej większy przydział (wody).

Przez chwilę świnka jeszcze miała złudzenie, że chroni ją firewall ogniościanka, ale i ta się spaliła, a wilk świnkę na ogniu upiekł.

Czy to z powodu kosztów wody biedne świnie mają niedomyte dupy, a śmieci zalegają w lasach?

O nieroztropnej śwince


Ubogiej, niezbyt przewidującej, ale pracowitej śwince wystarczyło na domek drewniany. W domku bida aż piszczała, ale kredyty wzięte, wokół kostka brukowa zamiast trawy, i wyglądało na bogato.

Świnka tak, jak w każdej antybajce poszła na kompromis i obniżyła poziom zabezpieczeń, aby nażreć się ciastek. Zrobiła to we własnym, dobrze pojętym (sami wicie, rozumicie) interesie. Domek był zbity z bali desek, a co większe szpary świnka poutykała medialnym kitem.

Już była szczęśliwa, choć wisiały kredyty, aż tu nagle spuściły się spuszczele i śwince domek spuściły spustoszyły. (Który to świniojad drewnojad, to pan wie, a ja rozumiem, ale tak jakby nie wszyscy się w porę zorientowali, skąd przychodził, kto go znał i dlaczego ze świniami skurwiel został na zawsze?)

Skurwiele Spuszczele nic kitu nie łyknęły, ale myszy go wrąbały.

Jakby tego mało, a że kredyty niespłacone, do drzwi domku, po swoje zakołatały uparte kołatki.

I na koniec przyszedł zły wilk, nadął się, dmuchnął i zgryziony domek rozpiździł się w drzazgi. Po drewnojadach nawet odchody nie pozostały – bo też myszy wyżarły.

Świnka szczęściem umknęła i do dzisiaj ucieka. Ostatnio rozgląda się za słomą.
Wilk cierpliwie czeka.

O bogatej śwince

Piękna, inteligentna i bogata świnka postawiła śliczny domek murowany. Komina nie było z przyczyn ekologicznych i wilka. W domku było ekologicznie ciepło i przytulnie Przez dziesięć widnych, pokrytych antywłamaniową folią okien zaświecało słońce, a przyszłość rysowała się w różowych różanych barwach. W domku było jedzenie i napitki a torcik też codziennie był w jadłospisie.

Od pewnego czasu na stole oprócz torciku zaczęły także się pojawiać tajemnicze ciasteczka. Potem świnka zauważyła, że suchych ciasteczek przybywa, ale kremowy torcik gdzieś znika.

Świnka jak już powiedzieliśmy, była inteligentna i dlatego bogata. Ktoś pożerał jej torciki, a darmo nigdy nie oddawała – bo inaczej, bogata by nie była. Torcikowym skrytożercom także odrzekła – nie!

Nikt się nie przyznawał. Wilk też szedł w zaparte. Podejrzenie świnki padło na rozlazłe po domu mrówki. Świnka daremno szukała szparek w murze i w oknach – nie znalazła!

Jak mogły mrówki się zagnieździć w tak szczelnym domku z dziesięcioma oknami? – wydumała, że murarze podłożyli jej świnię mrówki.
Zauważyła także, że takie same mrówki łażą tuż za oknem.

Inteligentna świnka się dokształciła i wyrozumowała, że są to mrówki splątane. I to śwince we łbie nieco rozjaśniło, jakim sposobem wyroby cukiernicze teleportują przez okna.

Tak oto kaganek wiedzy o nowoczesnej fizyce trafił pod bogate świńskie strzechy blaszane dachy, i inteligentna świnka teraz już wie, że zamurowanie okien, skrytożerców w niczym nie powstrzyma.

Ostatnio świnka spostrzegła po drugiej stronie okna jednakowiutką świnkę. Już się zastanawiała czy tę świnię, przy okazji, razem z mrówkami podłożyli budowlańcy?

Tamta świnka jakoś dziwnie się poruszała. Nasza świnka spostrzegła, że ona sama mimowolnie dokładnie naśladuje ruchy zaokiennej świnki.

Nagle inteligentna świnka pojęła, że przez całe życie nie patrzyła przez okno, tylko na szklany teleekran.

I kiedy do inteligentnej świnki to wreszcie dotarło, przerażona rozpaczliwie kwiknęła – echopraksja*, kurrrwa echopraksja!

Epilog**

Inteligentnej śwince już tylko pozostało bezsilnie gapić się w ekran.

Na ekranie obok świni nieoczekiwanie pojawił się Ludź.

W kolejne dni po tamtej stronie tłum narastał. Ponad mrówkami i zwierzętami gospodarskimi górowali Ludzie i świnie. Mnożyły się niezbyt fortunne incydenty, szerzyły się błędne poglądy. Mniemano, że istnienie folwarku, którego właścicielami i gospodarzami są Ludzie i świnie, jest czymś poniekąd nienormalnym, a ponadto mogłoby wywrzeć niekorzystny wpływ na sąsiedztwo.

Aby zagłuszyć te ekstremistyczne poglądy, nad skłębionym tłumem zwierząt zawisł olbrzymi transparent z napisem

WSZYSTKIE folwarki są równe, ale niektóre folwarki są równiejsze

I łopotała znajoma niebieska flaga.

Świnka spostrzegła, że w promieniach czerwono zachodzącego słońca sztandar nieco jakby się przybrudził – pożółkł i jakby nieco poczerniał, ale wciąż jeszcze była to znajoma niebieska flaga, z której wszystkie zbędne zanieczyszczenia z niej usunięto i powiewał sztandar, w jakim by nie był, ale jednolitym kolorze.

Hymn się ostał, żeby Ludziom było z czego się cieszyć.

Potem nikogo już nie zdziwiło, że nazajutrz świnie nadzorujące tłum trzymały w racicach baty.

Jednak naszej obserwatorce, która przyglądała się temu zza szyby, wydało się, że oto zachodzi jakaś dziwna przemiana. Cóż takiego zmieniło się w wyglądzie świń?

Patrzyła to na świnię, to na Ludzi, potem znów na świnie i na Ludzi, ale już nie mogła się połapać, kto jest kim.

Nasza świnia stanęła na tylnych nogach i wyprostowała się, z trudem utrzymując równowagę. Ludzie, ja też jestem świnią! – zakwiczała inteligentna świnia i na dwóch nogach wyteleportowała przez ekran.

Trochę ją stłuczone szkło pochlastało,
ale do tłumu dołączyła.
Teraz żyje w chlewie i jest szczęśliwa,
tak to już świniom bywa.

Dwie dziurki w ryju, na ryju maseczka i skończona bajeczka.

 

KONIEC

 

* Zarys wirusa echopraksji został przedstawiony w książce pt. Echopraksja – Peter Watts, traktującej między innymi o wirusach i innych genetycznych dokonaniach przyszłej rzeczywistości, tej, w którą już dzisiaj wchodzimy szybkimi krokami.

** Wolny przekład książki pt. Folwark zwierząt – George Orwell